Przybycie do nowego domu

oranżada

Stałam w pokoju patrząc na transporter z małym szopem w środku.
Kupiłam zwierzakowi wszystko co potrzebne kuwetę, miseczki i tego typu rzeczy.
Na imię dałam jej - bo to samiczka - Lusia. Ma strasznie uroczy pyszczek, przez który wygląda bardzo niewinnie.
W końcu podeszłam do transportera i go otworzyłam.
Ze środka wytoczyła się puchata szara kulka z pasiastym okonkiem i małymi czarnymi oczkami wpatrującymi się we mnie.
Zwierzak podszedł do mnie powoli, trochę niepewnie, a ja ją zachęcałam.
W końcu kiedy stała przed mną i zobaczyła, że nie jestem jakimś niebezpiecznym stworem, dała mi się pogłaskać.
Po chwili zaczęła zwiedzać cały dom. Wspinała się po kanapie, bawiła się piłeczką i butelką po małej wodzie, która strasznie trzeszczała.
Zabawa butlą strasznie ją pochłonęła bawiła się nią dosyć długo.
Lusia w końcu się zmęczyła i zaczęła się rozglądać za dobrym miejscem do spania.
Ku mojemu zadowoleniu wybrała posłanko które jej kupiłam.
Ułożyła się w zielonym legowisku które położyłam w kącie pokoju. Usiadłam obok małej szopki i podrapałam za uchem. Zwierzak przymrużył oczy i po chwili już spał.
Popatrzyłam chwilę na Lusię i poszłam przynieść jeszcze pare zabawek które jej przygotowałam.