|
|
Autor |
Wiadomość |
Adrenaline
Dołączył: 08 Lip 2011
Posty: 125
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Słupsk ;D
|
Wysłany: Sob 21:09, 23 Lip 2011 Temat postu: 12.07.11r- trening skokowy L: rzędy, skok-wyskok i skok 115 |
|
|
Ziewnęłam przeciągle, schylając się po szczotkę. Respekt spojrzał na mnie z ukosa.
-No co.?- mruknęłam, rozcierając kąciki brwi. Przejechałam ręką o twarzy i westchnęłam, biorąc się do roboty. Porządnie wyszczotkowałam zad, brzuch i okolice popręgu. Potem wyczyściłam kopyta i użyłam szczotki do masażu, na którą Res łagodnie się rozluźnił. W końcu miękką szczotką ogarnęłam nogi i całą resztę, dopinając efekt polerowaniem ręcznikiem.
-I git.- otrzepałam ręce. Ruszyłam z myjki w stronę siodlarni, z której przytachałam czyste siodło. Wczoraj spędziłam trochę czasu na polerowaniu i czyszczeniu, ale opłaciło się. Zarzuciłam siodło z miękkim, zielonym czaprakiem na grzbiet Resa. Ogier cofnął się kawałek.
-Stój mały- powiedziałam, męcząc się z wtrafieniem w dziurkę sprzączką. Kiedy w końcu mi się to udało, wyjęłam głowę spod tybinki i westchnęłam z ulgą, ruszając obolałymi palcami. Zdjęłam z wieszaka ogłowie, założylam je ogierowi, przyjął wędzidło łagodnie. Poklepałam go i zabrałam się za nakładanie ochraniaczy. W końcu zrobiłam, co miałam zrobić.
Poprowadziłam ogiera na maneż trawiasty. Trawa była krótka i soczyściezielona. Uśmiechnęłam się wprowadzając ogiera na wybieg. Zatrzymałam go pewnie, wskoczyłam na siodło i dałam cynk do stępa. Wodze puściłam luźno. Pierwsze kółko Res szedł leniwie. Raz po raz smagałam go łydką. Kolejne dwa poszedł energiczniej. Postanowiłam go trochę rozciągnąć, robiąc duże koła. Następnie mniejsze, coraz mniejsze i w końcu bardzo małe, gdzie ogier musiał naprawdę mocno się wygiąć. Wodze trzymałam prawie przy końcu i dawałam mu jednynie subtelne sygnały, kiedy się gubił. Pojechałam półwoltę i kółeczko w drugą stronę. Potem wolta, łagodne wygięcie i zawrócenie w drugą stronę. W celu zawrócenia zatrzymałam ogiera, dałam mu sygnał wewnętrzną wodzą i łydką. Ogier skierował uszy na mnie i lekko uniósł łeb, zastanawiając się, czego chcę. Znów podziałałam łydką i wodzą, tym razem troszkę mocniej wodzą. Ogier zaczął skręcać i zrobił jakby połowę spinu i ruszył energicznym stępem. Przejechałam przez drągi, umieszczone kawałek od ściany, ale nie na kole. Ogier unosił leniwie nogi. W końcu dałam mu sygnał do kłusa. Jechałam na luźnych wodzach dwa koła, potem zrobiłam półwoltę i dwa koła w drugą stronę. Zdecydowanie kłus na pierwszy kierunek szedł mu lepiej. Zrobiłam dużą woltę na narożniku, a potem na ścianie. Kolejnym ćwiczeniem była półwolta. Ogier wykonał ją poprawnie, lekko haotycznie. Poklepałam go po umięśnionej szyi i zebrałam wodze. Dałam mu sygnał łydką, aby chycił wędzidło i pojechał kłusem roboczym. Był dziś bardzo chętny do współpracy i skierował uszy na mnie, łagodnie biorąc wędzidło. Jechał równym rytmem dwa koła, łagodnie mnie wybijając. Delikatna łydka i wolta, najpierw duża. Ogier płynnie i głęboko się wygiął. Dalej mała wolta, ogier wpłynął w zakręt i angażując zad, wykonał woltę. Poklepałam go po szyi, chwaląc sowicie. Zabrałam się za serpentynę. Ogier płynnie się wyginał, miękko mijając zakręty. Poklepanie.
Wężyk. Lekko odjeżdżałam od ściany i podjeżdżałam. Jedynym sygnałem była delikatna łydka i pulsowanie wodzy, zależne od tego, w którą stronę miał podjechać. Parsknął. Poklepałam go znów, świetnie się dziś dogadywaliśmy. W końcu konie mają lepsze i gorsze dni, na moje szczęście dziś był ten lepszy. Ok. Pojechałam jeszcze kółko w jedną stronę, a potem zmieniłam kierunek. Na prostej ścianie przećwiczyłam przejścia kłus > stój > kłus. Ogier chętnie się zatrzymał, stając równo i rozkładając ciężar na wszystkich kończynach. Przejście do kłusu z miejsca zaoowocowało machnięciem ogona, chwilą balansowania i płynnym kłusem. Poklepałam go, najeżdżając na drągi. Wyciągnął szyję. HOP HOP HOP HOP, potrącił przedostatnią, bo wygasł w środku. Łydka, małe kóło i najazd po raz kolejny. Teraz źle wszedł w drągi. Przygryzłam dolną wargę i zorbiłam trochę większe kółko, ponownie najeżdżając. Teraz przeszedł dobrze. Poklepałam go po szyi. Na narożniku przygotowałam się na galop. Łydka i wejście na wewnętrzną. Ogiera miałam na kontakcie, czułam, jak pracują jego mięśnie. Kółko galopu. Potem lekko poluzowałam wodze, ogier wyciągnął łeb, zagalopował jakby w miejscu przez chwilę i przyspieszył.
-Hoola, chłopie.
Trochę zwolnił na moje odchylenie na zad. Po kole zebrałam wodze i wykonałam woltę. Ogier wszedł impulsywnie, wypadając mocno zadem i zadzierając łeb. Pojechałam kawałek, żeby się uspokoił i weszłam w woltę raz jeszcze, tym razem z łągodnym sygnałem od wodzy. W ogier wfrunął jakby na okręg, dokładnie się wyginając. Poklepałam go i wykonałam dodanie, na które ogier optymistycznie zareagował. Przyspieszył, machając ogonem. Po kółku zwolniłam i przeszłam do kłusa.
Poklepałam go sowicie po szyi i przygotowałam przeszkody:
1.stacjonata z krzyżakiem pod spodem 50cm
2. na krótszej ścianie stacjonata 70
3. okser 70-90 na długiej ścianie.
Pojechałam galopem kawałek, najeżdżając na 1. Ogier przyspieszył, widząc przeszkodę. Przefrunął nad nią, ciężko opadając na drugą stronę, bo wykonał mocny zryw przy wybiciu. Uniósł łeb na moje zebranie wodzy i z nastawionymi uszami pogalopował na 2. Zwolniłam go trochę na zadzie. Parsknął, mijając narożnik i pojechał na stacjonatę. Skoczył płynnie, teraz łagodnie opadając. Dodałam tuż po przejściu narożnika. Ogier nastawił uszy i popędził na okser. Z gracją się wybił i przefrunął. Perfekt.
Gotowy do pracy.
Poklepałam go po szyi i przgotowałam rząd. 60 - 70 - 80 na początek. Ogier nastawił uszy i pogalopował pewnie. Skoczył 60 pewnie z dużym marginesem, pogalopował trzy foule i skoczył 70, trzymając rytm wykonał kolejne 3 foule i skoczył 80. Poklepałam go porządnie po szyi.
-Dobry koń!
Uniosłam poprzeczki, 80 - 90 - 100. Na drugiej stronie padoku ustawiłam skok-wyskok. Teraz pozwoliłam mu najechać wyciągniętym galopem. Najechał z impulsem, odrobinę gubiąc się na pierwszej, strącając drugą i tak niefortunnie wymierzając foule, że wybijając trzecią bez skoku, poprzez wyłamanie. Ogier z desperacją zarżał i uniósł się lekko na zadnich nogach, uciekając z korytarza. Zwolniłam go na zadzie.
-Spokojnie, Respekt...
Poprawiłam drągi. Pogłaskałam go czule po szyi, bo wciąż rozrzeżał chrapy z irytacją. Dałam mu luźne wodze i pojechałam kółko szybkim stępem. Ogier trochę ochłonął i wrócilismy do pracy właściwej. Przeszłam w galop, zbierając wodze i odważnie kierując ogiera na rząd. Skierował uszy na mnie, niepewny.
-Dasz radę, mały.!
Parsknął i wyrwał naprzód. Bałam się, że straciłam kontrolę, bo próbując zwolnić nie otrzymywałam rezultatu. Popuściłam więc lekko wodze, pozwalając mu samemu wymierzyć dystans. Samodzielnie wszedł w rząd. Pokonał czystko 80, najechał na 90 i z gracją pięknym baskilem skoczył 100. Poklepałam go po szyi, jadąc na drugą stronę, na skok-wyskok 60 - 70. Z dużą pewnością ruchów jednak poddał się mojemu głosowi. Zwolniłam, bo jechał zbyt szybko. Skok, wyskok, zeskakując z 70 rozdarł z zaskoczeniem chrapy. Trochę haotycznie, nieogarnięcie, ale skoczył. Poklepałam go. Kółeczko galopu, minęłam rząd i pojechałam znów na skok-wyskok. Ogier nastawił uszy i teraz płynnie wszedł w skoki. Brawo. Nagrodziłam go.
Pojechałam kółko galopem w drugą stronę, poprzednio zmieniając ustawienie na odwrót, czyli jak było 80-90-100 w poprzednią stronę, to obecnie w tą było 100-90-80, więc poprzestawiałam drągi na odpowiednie ustawienie (powrót na 80-90-100). Ogier nastawił uszy i pogalopował pewnie. Zmiania kierunku nie uczyniła różnicy, skoczył chętnie. To był jego żywioł.
Pogalopowałam na skok wyskok. Ogier tutaj również pewnie skoczył. Czysto.
Poklepałam go po szyi, jadąc w drugą stronę. Teraz skoki luźniejsze. 100 powstała na krótkiej ścianie, 110 na środku, 115 na długiej i 50 na zakręcie.
[link widoczny dla zalogowanych]
Res chętnie galopował. Najpierw skoczył 100, czysto i chętnie, nawet z marginesem. Narożnik i od razu szykujemy się na 2, bo jest dość blisko. Uszy przes siebie, machnięcie potężnym ogonem i hops, czysto. Tutaj już trudniejszy manewr. Ostrzejszy sygnał na wodzy, że ma teraz dać mi poprowadzić i nie iść na żywioł. Parsknął, podporządkowując się i lekko zbierając łeb. Zakręt, szybko i zwinnie, ogier lekko ugiął wewnętrzną nogę, nic poważnego, bo nie zakulał. Znów zakręt, dwie foule i skok. 115, nieźle. Ogier poszybował w górę, rozdarł chrapy i z radością opadł lekko na drugą stronę. Znów manewr. Ostry łuk, szybki i zwinny. Ogier zadarł łeb, ale szybko go opuścił na moją półparadę i łydkę. Kolejny zakręt płynny.
Raz dwa trzy cztery i... skok. Czyściutko. Pojechałam jeszcze kawałek galopem, luzując mocno wodze i klepiąc ogiera z radością po szyi.
Kłusowałam na luźnej wodzy, pozwalając mu ochłonąć. Ogier opuścił łeb, a ja głaskałam go po rozgrzanej szyi. Nieźle się dziś napracował. Po trzech kółkach przeszłam do stępa. Zeskoczyłam z siodła i zdjęłam je ogierowi. Wpakowałam się z powrotem na grzbiet, krzywiąc się na mokrą od potu sierść. No trudno. Czułam teraz jego potęgę. Twarde mięśnie, silny grzbiet, mocną szyję i nogi. Parsknął, wyrywając mnie z zamyśleń. Przytuliłam się do jego szyi, zgonie unosząc i opuszczając w rytm bujania szyi.
W końcu zeskczyłam z konia i poprowadziłam go do stajni. Odniosłam rząd, zakładając ogierowi kantar. Nakarmiłam go marchewką i pewnym krokiem ruszyliśmy, noga w kopyto, na pastwisko.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Adrenaline dnia Pon 14:22, 29 Sie 2011, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
gRed v1.3 // Theme created by Sopel &
Programosy
|