Adrenaline
Dołączył: 08 Lip 2011
Posty: 125
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Słupsk ;D
|
Wysłany: Sob 20:39, 23 Lip 2011 Temat postu: 3.05.11r.- lonża. |
|
|
Nadeszła ciepła wiosna. Jednocześnie z nią mnie naszła ochota na kolejne treningi, chociaż one w sumie i tak powinny się pojawiać, niezależnie od mojej chęci ; P Na zewnątrz świeciło jasne słońce, ale cień w stajni spowodował, że zakręciło mi się w głowie i oczy odmówiły posłuszeństwa. Zamknęłam je na chwilę, opierając się o drzwi najbliższego boksu. Po chwili poszłam dalej w kierunku boksu Respekta. Młody, burzliwy ogier zdążył już roznieść ściółkę w boksie.
-Super.- mruknęłam. -Proszę pana, nie ma pan nic lepszego do roboty?
Parsknął, zarzucając łbem. Westchnęłam i zdjęłam z haka kantar ogiera, po czym podeszłam do Respekta. Cwaniak zadarł łeb, uniemożliwiając mi założenie kantara.
-Przestań. -mruknęłam, wyciągjąc dłoń w stronę głowy konia. Zarzucił nim i obrócił w drugą stronę, do ściany.- Respekt.
Ten ton był już ostrzegawczy. Ogier zaczął nerwowo parskać.
-Ok, ok, spokojnie mały.- szepnęłam łągodnie.
-Co, znowu problemy z tym ogierem.?- spytała Rustler, opierając się o drzwi boksu.
-Dokładnie, codzienność. - westchnęłam z lekkim uśmiechem. Koń poszedł do przodu, lekko odpychając mnie w bok.W ostatniej chwili przestawiłam nogę, unikając upadku.
-No cóż... W sumie trochę problematyczny facet, ale jak z nim potrenujesz to będzie git. - odparła pocieszająco.
-Założenie mu kantara na łeb graniczy z cudem...- mruknęłam, ale uśmiechnęłam się, po czym dodałam z miną cwaniaka: -Spróbuję z nim po dobroci.
-Powodzenia.- odparła z szerokim uśmiechem i poszła dalej, na końcu stajni usłyszałam, jak otwiera boks i wchodzi do niego, witając się ciepło z koniem.
Postanowiłam spróbować raz jeszcze. Wyciągnęłam rękę, próbując chywić ogiera za łeb, ale kiedy udało mi się go chwycić, zarzucił nim z takim impetem, że poczułam przeszywający ból pod ramieniem. Syknęłam cicho, rozmasowujac bolące miejsce. Ogier parsknął na to nerwowo.
-Respekt...- mruknęłam.- Ty uparta, łaciata kupo mięśni, schyl z łaski swej swój zgrabny łeb, bo ci pomogę.
Chwyciłam go za grzywę przy łbie, na co spojrzał na mnie mniej pewnym wzrokiem. Drugą ręką chwyciłam go za potylicę, zmuszając do zniżenia łba. Parsknął ze zdziwieniem. Wykorzystałam chwilę jego słabości i pewnym ruchem założyłam mu kantar. Na końcu zapięłam go, przyglądając się z nieskrywaną satysfakcją mojej robocie.
-Ha, i co, kto tu jest panem i włądcą.?- podparłam się pod boki. Spojrzał na mnie upracie przez grzywkę, która jak zwykle rozchylała się na dwie części- jedna przed okiem, druga za.
-Ok. - szepnęłam, klepiąc Respekta po umięśnionej szyi. Wyszłam szybko, zamykając boks, po szczotki. Wróciłam, wsuwając się cicho do boksu. Położyłam zieloną skrzynkę, kucnęłam i zanurzyłam dłoń w tej kopalni diamentów x D Ostatecznie wyjęłam plastikową szczotkę, moją foworytkę jeśl chodzi o czyszczenie zaklei. Podeszłam podoli do ogiera, wyciągnęłam dłoń, dając mu możliwość do zaznajomienia się ze sprzętem.
-Stój spokojnie.- ostrzegłam ogiera, stawając przy jego boku. Zabrałam się za szczotkowanie tej srokatej bestii, łażąc jak durna za ogierem, któremu najwidoczniej uciekanie przede mną sprawiało niemałą przyjemność. ; /
-No Respekt.!- huknęłam, już zła i zmęczona. -Nie umiesz ustać w miejscu.?!
Ogier zatrzymał się, patrząc na mnie. Skrzyżowałam ręce na piersiach, aby przypadkiem emocje mnie nie poniosły. Wolałam dmuchać na zimne. Wypuściłam powoli powietrze z ust.
-Respekt.- powiedziałam powoli. - Chłopie, stań w miejscu, to szybciej nam zejdzie to ogarnianie ciebie. Bawię się już z tobą ponad pół godziny.! No Respekt, ręce opadają.
Ogier parsknął cicho. Zwiesił łeb, jakby dobitnie dotarły do niego moje słowa. Podeszłam spokojnie i zabrałam się za szczotkowanie konia. Już się nie ruszał. Stał w miejscu, lecz z uniesioną dumnie głową i błyszczącymi oczami obserwującymi, co robię. Wyczyściłam go jeszcze miękką szczotką i wyjęłam kopystkę z pudełka.
-No to tak... - westchnęłam, klepiąc łagodnie ogiera. Kiedy schyliłam się do nogi, ogier zarżał przenikliwie i zerwał się. Zrobiło mi się go żal, bo ledwo wyrobił się przed ścianą. Parskał dziko i uparcie. Może chciał grać pewnego siebie- ale to mu nie wyszło, bo widziałam lekki strach w jego zachowaniu.-Spokojnie mały.
Szeptałam do niego cicho, spokojnie i cierpliwie. Wszystkie mięśnie miał napięte a chrapy szeroko rozwarte. Dało mi to do myślenia, może kiedyś miał jakąś nieprzyjemną sytuację z kopystką.? Wiedziałam, że poprzednia właścicielka dbała o konia, ale był dla niej zbyt trudny do ułożenia. Moje kiedy był jeszcze ciekawskim źrebakiem zranił się o nią albo sprawiła mu ból, a może ktoś kiedyś uparcie chciał mu nią wyczyścić skrócone kopyta.? Nie wiedziałam tego, ale widziałam, że ogier się jej boi. Po chwili ogier zaczął powoli się uspokajać.
-Zobacz...- szeptałam, przejeżdżając sobie kopystką po ręku. Skulone uszy zaczęły powoli kierować się do przodu. Czasem je nastawiał, ale po chwili znów kierował w tył. Po pewnym czasie stał już z nastawionymi uszami. Zaczął też się rozluźniać. -Bardzo dobrze, świetnie Respekt...
Podeszłam do niego i zaczęłam go czule głaskać. Parsnął cicho i <co> oparł łeb o moje ramię. Czułam jego oddech, który uspokajał się pod wpływem moich dłoni. Kiedy już się uspokoił, zaczęłam go masować. Robiłam małe kółka na jego szyi, brzuchu, zadzie, a nawet uszach. W końcu ogier stał z przymkniętymi oczami, spokojny i zrelaksowany.
-W porządku...- uśmiechnęłam się. Powoli dałam mu kopystkę do powąchania. W pierwszej chwili drgnął lekko, ale nie przestraszył się. Powąchał sprzęt, po czym zaczął nawet delikatnie ją skubać, chwytać chrapami. -Świetnie, przystojniaku.
Schyliłam się do jego nóg. Podniósł przednią bez oporu, śmiało wyczyściłam mu kopyto. Ostatnie kopyto, ku mojemu niesamowicie wielkiemu zaskoczeniu, podniósł w górę i trzymał, bym nie musiała się po nią schylać. Pocałowałam go czule w chrapy. Parsknął cicho.
-Jesteś boski.- uśmiechnęłam się szeroko. Zaczepiłam mu uwiąz i wyprowadziłam z boksu. Szedł energicznie, z nastawionymi uszami. Po chwili zaczął napinać uwiąz, po czym ciągnąć. -Ejejejej, spokój.
Ogier zarżał.
-Cicho Respekt.!
Poprowadziłam go na lonżownik. Ogier wkłusował elegancko na koło, co szybko stłumiłam, aby nic sobie nie zrobił, bo był nierozgrzany. Znalazłam lonżę na środku koła- zmieniłam mu uwiąz na lonżę. Nie brałam bata- po co ? Lonża była na tyle długa, aby drugim końcem móc poganiać konia.
Respekt szedł energicznie po kole. Nosił głowę wysoko, a jego długa, czarna jak smoła grzywa lekko falowała przy każdym kroku. Obserwowałam jego ruch dokładnie i podążałam za nim oczami. Miał bardzo dobry krok: energiczny, impulsywny i chętny. Po kilku okrażeniach i przyglądniu się mojemu marzeniu pogoniłam ogiera. Ruszył z początku wolno, nabrał po kilku krokach szybkiego rozpędu, więc kazałam mu zwolnić. Respekt odznaczał się świetną pracą zadu: dużo impulsu, równy, dobry rytm. Kłusował, przyglądając się otoczeniu. Kiedy zauważył, że go obserwuję, parsknął gniewenie i bryknął. Zagryzłam dolną wargę.
-Spokojnie Respekt.- powiedziałam. Zarżał cicho i uparcie. Żeby rozwiać spięcie, kazałam mu zwięszyć tempo. Jak zwykle, chętnie przyspieszył. Jego zgrabne kopytka rytmicznie uderzały o piaszczyste podłoże, wybijając równy rytm. Długa grzywa miękko podskakiwała, a złota sierść mieniła się w słońcu jak jesienne liście. Obserwując ten obraz i myśląc, jak sporo już udało mi się osiągnąć, byłam zadowolona. Przypomniałam sobie nasze pierwsze spotkanie. Wow, dużo się zmieniło. Ogier daje się prowadzić, lonżować, dotknąć. To naprawdę sporo.
-Dobrze, Respekt.- pochwaliłam ogiera.- Może w drugą stronę.?
Ogier posłusznie się odwrócił. I do tego z gracją konia dresażowego. Wykonał niemal piruet, kłusując dalej eleganckim krokiem po kole. Widać było, że ruch sprawia mu przyjemność. Widziałam nastawione uszy i już wyobraziłam sobie go galopującego. "O, nie. Kiedy już zacznie galopować, nie powstrzymam go."- powiedziałam w myślach. Chociaż, kiedy znów skupiłam się na ogierze, jego spokojny ruch na luźnej ląży przekonał mnie, abym jednak spróbowała.
-Dalej, Respekt.!- zachęciłam ogiera. Spojrzał na mnie z ukosa, parsknął i ruszył miękkim galopem. Z poczatku rytm był równy, po chwili ogier zaczął pozwalać sobie na więcej i galopować coraz szybciej. Już chciałam powiedzieć, uspokoić go, kazać zwolnić- ale przed oczami wyobraziłam sobie siebie siedzącą na grzbiecie mojego ogiera, galopującą, w półsiadzie, aby zmniejszyć opór powietrza. Widziałam jego zgrabne, lecz umięśnione nogi cwałujące energicznie po ziemi. Był bogiem, a galop nałogiem. Obudziło mnie mocne szarpnięcie za lążę. Ogier pędził tak szybko, że nie nadążałam się obracać. "Przecież to bydle mnie staranuje..."
Ogier zarżał głośno i spojrzał na mnie. Byłam trochę przerażona, ale wciąż panowałam nad sobą. I miałam lonżę.
-Respekt, zwolnij. Spokojnieee, Reespeekt, spokójjj...- wydłużałam słowa, mówiąc spokojnie. Ogier zauważył moje opanowanie, ale zwolnił tylko trochę. Mimo to: metoda skutkowała. -Heeejjj, łooo... Spokojniee, zwolnij, respeeekt...
Nogi uderzały coraz wolniej o piach. W końcu ogier galopował miękko i swobodnie. Skróciłam lążę i kazałam mu zwolnić. Posłusznie wykonał moje polecenie, w końcu stając. Podeszłam do niego, po drodze zwijając lążę. W końcu stałam na przeciwko potężnego, młodego ogiera, patrzącego na mnie z ufnością, zapartością i błyskiem w oczach.
-Jesteś cudowny. - odparłam po chwili milczenia i wpatrywania się w niego. - Idealny.
Ogier parsknął cicho, jakby zawstydzony. Wyciągnęłam dłoń, na co ogier zadarł łeb. Jednak ja stałam tak z uniesioną i wyprostowaną dłonią. Postanowiłam mu zaufać i puściłam uwiąz. Zamknęłam oczy, ogier mógł zrobić wszystko. Stratować mnie, uciec w drugą stronę, zranić. Czułam jego spojrzenie i niezdecydowanie. Zamknęłam mocniej oczy. Po chwili poczułam ciepłe, miękkie chrapy dotykające mojej dłoni. Powoli otworzyłam oczy. Uśmiechnęłam się mimowolnie. Pogładziłam go z błogim uśmiechem na twarzy.
-Chodź, Respekt.- powiedziałam cicho, chwytając uwiąz. Ogier wyszedł za mną z lonżownika. Poprowadziłam go na pastwisko. Otworzyłam bramkę, wpuszczając go na pastwisko. Wbiegł na wybieg, po chwili stając. Obrócił się i spojrzał na mnie, po czym zarżał cicho i pobiegł przed siebie, w stronę słońca zniżającego się za horyzontem. Patrzyłam jak zaczarowana na ten obraz, na moje spełnione marzenie.
Post został pochwalony 0 razy
|
|