Adrenaline
Dołączył: 08 Lip 2011
Posty: 125
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Słupsk ;D
|
Wysłany: Pią 18:10, 04 Lis 2011 Temat postu: Skoki z Chocky i Kiss |
|
|
BY CHOCKY
Wyglądałam niczym gotowa na przeprowadzkę. W dłoni trzymałam pojemnik ze szczotkami, w drugiej zaś czaprak i futerko z owczej wełny, przez rękę przewieszone miałam siodło wszechstronne, a na ramieniu zawisło ogłowie. Na siedzisku leżał komplet ochraniaczy. Niemal się nie zabijając o wodze majaczące pod moimi nogami, zniosłam sprzęt na myjkę. Wzięłam uwiąz i ruszyłam po Kiss Me na pastwisko. Zagwizdałam, klaszcząc jednocześnie w ręce. Ruda podniosła głowę, spoglądając na mnie ciekawsko i ruszyła zgrabnym kłusem wzdłuż ogrodzenia. Gdy podeszła dostatecznie blisko, przeszłam na drugą stronę pastwiska i przywitałam się z nią. Pogładziłam ją po odbudowującej się szyi, która zaczynała nabierać na muskularności. Podłożyłam jej pod chrapy smakołyka, którego schrupała ze smakiem. Zaraz dobiegła do mnie Arizona, Havanna trzymała się nieco z tyłu a na ramieniu poczułam chrapy Lady, która nachalnie próbowała skupić moją uwagę gdy podskubywała mnie w ramię.
- No niee, darmozjady! - Mruknęłam, wyciągając z kieszeni po cukierku dla każdego. Odgoniłam je nieco od siebie, uprzednio mierzwiąc grzywkę Blondynie i cmokając w chrapy karą. Z przerażeniem zmierzyłam sylwetkę Całuski, całą pokrytą błotem. Ała. Zabrałam się za gruntowne czyszczenie, rozczesując zaklejki i pozbywając się brudu. Po energicznym machaniu bolała mnie dłoń. Rozczyściłam strzałki i zabrałam się za siodłanie. Po chwili wzięłam bacika w dłoń i wyprowadziłam rudzielca przed stajnie. Wgramoliłam się na jej grzbiet, ściągając wodze na kontakt i kierując ją na maneż, jako że dopisywała pogoda i nie było błota. Czekał już na nas Michał, a ja automatycznie wyprostowałam się w siodle i skierowałam palce do konia. Pomachałam mu i udałam, że chcę go przejechać. Zaśmiał się uroczo, sprawiając że w lewym policzku uwydatnił mu się dołeczek. Pogłaskał rudą po kości nosowej, a ta domagała się jego pieszczot, przekrzywiając łebek.
- Własny koń zdradza mnie w tym momencie! - Burknęłam, udając urażoną. Pokręcił głową z dezaprobatą, spoglądając na mnie. Porozmawialiśmy chwilę, a temat zszedł na jego konia.
- I jak First? - First był uratowanym przez Michała wałachem, sporym ślązakiem o maści gniadej, który mieszkał pod wiatą na jednym z pastwisk. Od zawsze tak się wychowywał, nie potrzebował więc kilkunastu derek i nowoczesnego boksu. Do stajni przychodził tylko podczas srogiej zimy i minusowych stopni.
- Byliśmy wczoraj w terenie, pobiegał chłopak. Udamy się może kiedyś wspólnie, Ty na Kiss a ja na nim, hęę? - Zapytał, odsuwając się na bok.
- Pomyślimy. Przyjdziesz, gdy będziemy skakać? Potrzebuje pomocy z ustawieniem przeszkód, bo dzisiaj zaczynamy już treściwą prace - Uśmiechnęłam się, wysyłając klacz do przodu. Kilka kółek na luźnej wodzy, potem stopniowo nabierałam jej do ręki, zachęcając by klacz weszła na kontakt. Bawiłam się zewnętrzną wodzą, wewnętrzną łydką i po chwili klacz szła ustawiona, memłając wędzidło. Standardowo w stępie wolty pilnując ustawienia, obszerne i krągłe. Kilka zatrzymań i zakłusowanie. W kłusie kręciłyśmy jak najwięcej figur po ujeżdżalni, między stojakami, aktywnym tempem i w ustawieniu. Ruda chodziła już coraz lepiej, a przede wszystkim nieziemsko się starała. Współpraca z nią była idealna, aż chciało się jeździć. Nakierowałam ją na drągi szeroko rozstawione w kłusie, a ta wyciągnęła się nad nimi, sprawiając że niemalże straciłam równowagę. Na maneż wjechała Adrenaline z Respektem, machając do mnie żywiołowo. Ogiera trzymała krótko, bowiem przestępował się z nogi na nogę, machając wściekle ogonem i wypatrując mojego zwierza. Wyglądał jak maszyna, nie tylko sportowa, ale i do krycia klaczy, ot co! Szkoda, że był ciekawą mieszanką, bowiem źrebaki byłyby po nim na pewno wartościowe. Zarżał gardłowo, podskakując w miejscu.
- Ulala, ale ta moja kobyła na niego działa - Mruknęłam, jadąc po ścianie.
- Lepiej nie, bo gdy zlecę to będziesz miała źreba gwarantowanego - Powiedziała, trzymając go krótko, a gdy przesadnie się napalał, ciapnęła go bacikiem między uszy. Wybuchnęłam melodyjnym śmiechem, gdy uspokoił się automatycznie.
- Co z niego za ogier!! - Drwiłam w żartach, patrząc jak idzie potulnie. Aj, ta Adrenaline. Zabrałyśmy się do pracy, od czasu do czasu spoglądając jak dziewczyna utrzymuje go w ustawieniu i nie reaguje na bunty. Robi się z nich super para. Wysłałam ją ponownie do przodu, bawiąc się wodzą. Poprosiłam Michała o drągi po łuku, a ten marudząc coś pod nosem w stylu "Będziesz musiała mi to wynagrodzić" tachał drewniane drążki na środek maneżu. Nakierowałam ją na nie, przykładając łydki do boków i siadając w półsiad. Gdy nie dotknęła żadnego, pochwaliłam ją i pojeździłyśmy jeszcze krzywe cavaletti, gdzie raz zrzuciła drąga. Nie mogła chyba tego przeżyć, bo następnym razem niemalże przetańczyła na drugi koniec. Dziewczyna z Respektem też zaczęła rozgrzewać się w kłusie. Ja zaś zaczęłam już galopady. Siadłam w siodło, wypychając bioderkami i przestawiając łydkę do energicznego galopu. Zebrałam ją, stukając bacikiem za łydkę. Ruszyła płynnie do przodu, podparskując co foule. Ponownie półsiad, ponieważ chciałam porządnie dodać i ją wygalopować. Ruszyła do przodu, jej jeden krok zajmował dużo przestrzeni - nada się idealnie na torze crossowym. Galopując, tak bardzo cieszyłam się że ją zaadoptowałam. Był to koń z SC, który miał możliwość naprawdę dużo osiągnąć. Po kilku minutach spokojnym już galopem pokręciłyśmy wolty, pojechałam pojedynczego drąga, potem potrójną kombinacje, szerszą i cavaletti. Zmiana nogi i na drugą to samo.
- Michał, ustaw takiego 40cm krzyżaka na prawą nogę ze wskazówką! - Poprosiłam, zatrzymując ją do kłusa. Adrenaline krzyknęła, galopując, że będzie jechała 70cm krzyżaczka z galopu. Spojrzałam, jak Respekt napalał się na przeszkodę, Adrenaline go przytrzymywała ale znaleźli się na drugiej stronie. Teraz moja kolej.
- Spisz się, pokaż im! - Mruknęłam, jadąc po lini prostej na krzyżaka. Wybiła się lekko, szybując nad niewielką przeszkodą. Baskilowała, składając nogi i wyciągając szyje. Byłam zachwycona! Poklepałam ją po szyi i najechałyśmy raz jeszcze. Mieli racje, że ma ogromne serce do skoków.
- Okej, jadę z galopu! - Powiedziałam, siadając w siodle i zagalopowując. Uniosła głowę do góry, stawiając uszy na sztorc. Przed przeszkodą taktownie zwolniła, szerząc jednak foule i pokonała przeszkodę w świetnym stylu.
- Ze skakaniem to ona nie ma problemu! - Uśmiechnęłam się, chwaląc ją i jadąc jeszcze na 60cm stacjonatkę i nieco wyższego niż poprzednio krzyżaka. Widząc pot na jej szyi przeszłam do kłusa, rozkłusowałam na całkowitym luzie i do stępa.
- Adre, widzisz?! Tak się skacze! - Mruknęłam, widząc trochę objuczoną po odmowie Resa dziewczynę. Następnym razem jednak pokonali ślicznie 100cm stacjonatę i taktownie się ukłoniła. Zaśmiałam się i wyjechałam z Kiss do stajni. To będzie dobry dzień.
Post został pochwalony 0 razy
|
|