Adrenaline
Dołączył: 08 Lip 2011
Posty: 125
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Słupsk ;D
|
Wysłany: Czw 19:42, 15 Wrz 2011 Temat postu: 15.09.11r.- lonża z siodłem |
|
|
Weszłam uśmiechnięta do stajni. Jesień powoli wkradała się do otoczenia, rozrzucając wokół zżółknięte liście i szamocząc drzewa wiatrem. Cmoknęłam, kiedy żaden z koni mnie nie zauważył. Od razu dało się słyszeć radosne rżenie w ostatnim boksie i z piątki.
To witali mnie Respekt i Golden.
Ruszyłam energicznie, najpierw witając się z dumnym srokaczem, moim ukochanym Resem. Ogier parsknął, wtulając we mnie łeb, a wokół uniosły się chmury pary. Poklepałam go, częstując cukrem, który znalazłam w kieszeni bryczesów. Ciekawe, że zawsze jest w niej coś, o czym nie wiem.
Podążyłam dalej stajnią. Młody, ogier maści palomino i tejże rasy wyciągnął kształtny łeb w moją stronę. Pogłaskałam go po miękkich chrapach i chwyciłam fioletowy uwiąz, który podpięłam do jego kantara. Zachęcając go cmoknięciem, wyprowadziłam Golda z boksu.
W myjce podpięłam go i poszłam szybko po szczotki. Postawiłam kufer obok ogiera, na co zarżał ciekawsko, nastawiając uszy.
Schyliłam się, wybierając plastikowe zgrzebło. Podeszłam do ogiera i lekko poklepałam go po szyi, dając znak, że nie ma się czego bać. Pewnymi ruchami, ale bez pośpiechu wyszczotkowałam jego grzbiet, potem zad, który zajął mi trochę dłużej, zważywszy na jego stan zabrudzenia. Potem wzięłam gumowe zgrzebło, którym wymasowałam konia i usunęłam martwą sierść. W końcu w mojej dłoni wylądowała miękka szczotka, nadająca sierści połysku i wygładzenia. Efekt końcowy wzmocniła ściereczka, którą przetarłam całą sierść i wzięłam do ręki kopystkę. Ogier nie protestował przy czyszczeniu kopyt, z czego byłam zadowolona. Przynajmniej nie musiałam się szamotać. W końcu znalazłam kredę w skrzynce. Kupiłam ją specjalnie dla ogiera. Wtarłam ją w grzywę i ogon ogiera, uzyskując śnieżnobiały efekt.
Poprowadziłam ogiera energicznym tempem na lonżownik, gdzie puściłam go na kantarze. Wróciłam przez ten czas po rząd, który zaniosłam i powiesiłam na ogrodzeniu, wracając do pracy.
Podpięłam mu lonżę, poganiając go luźną końcówką. Ruszył zamaszystym kłusem. Przechyliłam lekko głowę, obiecując sobie, że zetnę mu grzywę na sportowca, taką równą, ale nie stojącą. I z ogonem to samo zrobię.
Najpierw jedynie go przegoniłam, przez najbliższe pięć minut jedynie truchtał w kółko, od czasu do czasu wspomagany lekkim zamachem lonży.
Parsknął, machając białym ogonem. Nakazałam zmianę kierunku, unosząc swoją energię, nakłaniając go tym samym do przyspieszenia. Nastawił uszy, wyciągając kłus.
Opuściłam ją po kilku kółkach. Zwolnił nieco, kłusując spokojnie po kole. W końcu cmoknęłam, nakazując przyspieszenie. Zarzucił lekko łbem i ruszył miłym dla oka, opanowanym galopem. Pozwoliłam mu biec własnym rytmem kilka kółek, potem zakręciłam nim w drugą stronę i tutaj też nakłoniłam do galopu. W końcu nakazałam zwolnienie, przeciskając się obok niego i nakłaniając do wolty. Parsknął, lekko mnie okrążając.
-Dobrze.- pochwaliłam go entuzjastycznie.
Podeszłam do ogrodzenia, podnosząc siodło. Ogier nastawił uszy z ciekawością. Pozwoliłam mu je obwąchać.
-A teraz, Gold... Pewnie pamiętasz.- powiedziałam.- Założę ci siodło. Nie bój się, mały. Nie bój się.
Siodło położyłam bardzo delikatnie na jego grzbiecie. Nie zareagował, jedynie stał z bacznie nastawionymi uszami. Pokiwałam głową z uznaniem.
-Dobra, a teraz popręg.
Podpięłam go delikatnie. Nic. Ogier stał niewzruszony, spojrzał tylko na mnie, co tam wyczyniam.
Podpięłam więc popręg trochę mocniej, co też nie spowodowało jakiś nieproszonych zachowań. W końcu popręg był na tyle mocno podciągnięty, że można było spokojnie wsiadać, nie bojąc się o zsunięcie siodła.
Poklepałam ogiera z zadowoleniem. Przełożyłam mu teraz wodze przez głowę, obsuwając je na kłąb. Chwyciłam złotego za nos, mówiąc spokojnie. Ku mojemu zdumieniu nawet nie musiałam go nakłaniać do wzięcia wędzidła. To zachowanie spotkało się z sowitą nagrodą- kostką cukru. Puściłam go na koło, lekko machając za nim lonżą. Parsknął, puszczając się miękkim, spokojnym kłusem.
Słońce, które wyszło dopiero na wieczór, zaczynało zachodzić i dawało się poczuć przenikający chłód. Zadrżałam, kiedy pogoniłam ogiera do galopu. Biegł spokojnie.
-Tobie to nie przeszkadza zimno, co?- powiedziałam, widząc, jak spogląda na mnie spod rozwianej grzywki. Parsknął w odpowiedzi, wznosząc kłęby pary.
Nakazałam mu zwolnić, podeszłam do jego łba i przytrzymałam lonżę kawałek od jego głowy tak, że była lekko puszczona, ale dużo jej było do ziemi. Cmoknęłam i ruszyliśmy równo kłusem. Truchtałam obok ogiera, w celu rozgrzania się. Jednak zimne powietrze działało na mnie zbyt ostro. Po kilku kółkach wróciłam na koło, przeganiając jeszcze ogiera kłusem w drugą stronę przez najbliższe pięć minut. W końcu skończyliśmy trening i mogliśmy wracać do stajni.
Powitało mnie kojące ciepło, które przyjęłam z przyjemnością. Ogier rozszerzył chrapy, łapiąc z zadowoleniem klimatyzację. Rozsiodłałam go i poprowadziłam do boksu, gdzie zdecydowałam się założyć mu derkę. Robiłam małe kółka na jego szyi, aż się rozluźnił i przymknął oczy. Wtedy podałam mu cukier pod nos, chwycił go delikatnie, na wpół śpiąc. Wyszłam cicho z boksu, idąc powoli w stronę rzeczy, aby poodnosić sprzęt na miejsce.
Post został pochwalony 0 razy
|
|