Adrenaline
Dołączył: 08 Lip 2011
Posty: 125
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Słupsk ;D
|
Wysłany: Wto 19:25, 20 Wrz 2011 Temat postu: 20.09.11r.- Ujeżdżenie L |
|
|
Słońce iskrzyło się pomiędzy pniami lasu. Łagodne, ciepłe podmuchy jesiennego wiatru jeszcze dawały znać, że lato się nie skończyło.
Weszłam do stajni i od razu skierowałam się do boksu palomino. Ogier trącił mnie łbem z zadowoleniem, kiedy drapałam go po szyi. Uśmiechnęłam się, klepiąc go. Echo rozniosło się głucho po stajni, odpowiedziało na nie kilka parsknięć.
-Chodź, mały.
Cmoknęłam, prowadząc Golda do myjki. Pewnymi ruchami wyczesałam mu sierść i z zadowoleniem przyjrzałam się sportowej, równo ściętej grzywie.
Kiedy doprowadziłam jego kopyta do porządku, parsknął cicho. Wyjęłam z kieszeni kostkę cukru i podałam mu ją, po czym kucnęłam i zabrałam się za obwijanie mu nóg fioletowymi owijkami.
Siodło i ogłowie przyjął jak zwykle, bez problemu. Nagrodziłam go pewnym klepaniem, po czym wciskając dłonie w czarne rękawiczki ruszyłam w stronę trawiastego maneżu.
Ogier z zadowoleniem zastrzygł uszami. Pogłaskałam go uspokajająco po szyi, po czym ściągnęłam lekko wodze. Stał, machając jedynie lekko ogonem. Włożyłam więc nogę w strzemię i lekko przełożyłam swój ciężar na grzbiet, kładąc się na siodle na brzuchu. Skierował lekko uszy w tył, ale towarzyszyło temu spokojne parsknięcie, które podbudowało mnie na duchu.
-Dobry konik.
Miałam mały problem z leżeniem, bo siodło wbijało mi się w żebra. Przełożyłam więc spokojnie drugą nogę, siadając w nim wygodnie. Czułam cisnący ból w klatce, który po chwili przeszedł.
Ogier zastrzygł uszami. Uśmiechnęłam się lekko i z bijącym sercem dałam mu lekki sygnał łydką. Ruszył osowiale. Poklepałam go, pozwalając z początku chodzić na luźnych wodzach. Zrobiłam dwa koła, pozwalając mu rozruszać mięśnie szyi. Po tym szedł impulsywnie, chętny do ćwiczeń. Poklepałam go za chęć do pracy, lekko zbierając wodze. Obserwowałam jednocześnie jego reakcję- szedł bez zarzutu, ufnie i chętnie. Zrobiłam więc ósemkę, na której ogier okazale się wyginał i kazałam mu wydłużyć krok. Parsknął ochoczo. Zrobiłam koło wyciągniętym stępem, po czym wykonałam woltę. Ogier wygiął się płynnie, a ja zamknęłam go zewnętrzną łydką, pilnując zadu. Wrócił na okręg, a ja pochwaliłam go z aprobatą.
Przyłożyłam łydki do jego boków, robiąc się czujniejsza. Jednak moje obawy rozwiał jego ochoczy, aczkolwiek opanowany chód. Uśmiechnęłam się na to, klepiąc go z zadowoleniem po umięśnionej, złotej szyi.
Skupiłam się na serpentynie. Ogier skierował uszy na mnie, słuchając bacznie moich poleceń. Zadowolona z jego chęci podziałałam łydką i wodzą (półparadą). Ogier z początku zapominał, jak to się robi, jednak po chwili załapał i poszedł łagodnie, wyginając się z początku dość topornie. Nie przejmowałam się tym zbytnio, bo gdy odbiłam w drugą stronę ogier rozgrzał się znacznie, wyginając się płynnie. Zadowolona, cmoknęłam łagodnie.
Wykonałam dużą woltę, skupiając się na dobrym wygięciu i giętkości ogierka. Skierował uszy w przód, ochoczo wykonując zadanie.
Niebo przybrało głęboki, ciepły, herbaciany kolor. Z ust kłębiła się łagodnie para. Zrobiłam półparadę, szykując się na wężyk. Łagodnie odbiłam od K, podjeżdżając do X i zmuszając go do płynnego wygięcia się. Zareagował ochoczo, dobijając do H i miękkim łukiem wracając na koło.
Poklepałam go po szyi. Pojechałam koło roboczego kłusa i na narożniku przyłożyłam łydki do jego boków, działając wewnętrzną łydką na popręgu i zewnętrzną za. Ogier ruszył miękkim, bujającym galopem na wewnętrzną. Pojechałam tak dwa koła, pozwalając mu się rozgrzać. Kiedy był gotowy, zrobiłam dużą woltę. Wypadł zadem, zadzierając z irytacją łeb.
-Spokojnie, mały. Dasz radę.- pocieszyłam go, działając subtelną łydką. Wrócił na koło, łapiąc wędzidło. Pojechałam kawałek i znów wykonałam woltę. Tym razem trochę lepiej, ale wciąż coś nie tak. Dodałam mu impulsu w nadziei, że może to pomoże. Ogier tym razem wszedł płynnie i dobrze się wygiął, napędzany silnymi nogami. Poklepałam go z radością. Pojechałam przez środek, od A, przez X i do C, a potem odbiłam na M. Tutaj wykonałam woltę, na której ogier poprawnie się wygiął. Dodatkowa łydka i galop roboczy obok B i F, łagodny łuk na FA i znów wjazd przez X, aż do C. Ale tym razem odbiłam na H. Woltę wykonałam na E, z zadowoleniem przyjmując duże, płynne koło. Minęłam K i na A przeszłam do kłusa, klepiąc ogiera po szyi.
Pozwoliłam sobie już kończyć trening. Puściłam luźno wodze ogierowi, ale uznałam, że przejedziemy się wokół stadniny dla rozstępowania. Otworzyłam więc bramkę i ruszyłam w stronę stajni.
Gold automatycznie uniósł łeb i nastawił uszy. Uśmiechnęłam się lekko, ściągając pięty w dół. Rumak szedł impulsywnie, wciągając głęboko powietrze. Objechaliśmy stajnię, w końcu kończąc trening.
Zeskoczyłam z siodła, prowadząc ogiera do myjki. Rozsiodłałam go i odniosłam sprzęt, a potem założyłam mu kantar. Podreptał za mną do boksu.
-Dobry z ciebie koń, Gold.- powiedziałam, czochrając jego słodko ściętą sportową grzywę.- Jeszcze trochę, a będziesz chodził dresaż wysokich klas. I będziesz jeździł na zawody, i poznawał klacze.
Uśmiechnęłam się do niego porozumiewawczo, a on zarżał głośno, jakby już nie mógł się doczekać.
Post został pochwalony 0 razy
|
|