Adrenaline
Dołączył: 08 Lip 2011
Posty: 125
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Słupsk ;D
|
Wysłany: Śro 19:40, 14 Wrz 2011 Temat postu: 5.09.11- Join up, lonża (jeszcze w SC) |
|
|
Wtruchtałam do stajni, zrzucając kaptur. Westchnęłam głęboko, niemal krztusząc się powietrzem. Wzięłam dwa oddechy, żeby trochę uspokoić oddech. Z tylnich boksów usłyszałam przesiąknięte tęsknotą rżenie.
-Golden!- zawołałam, uśmiechając się automatycznie, kiedy ogier zaczął machać łbem i kręcić się w boksie. Zarżał znów, wyciągając daleko głowę. Avanious, siwy ogier wystawił łeb z boksu i ze złością spróbował dziabnąć Golda w chrapy. Młodzik zarzucił łbem, ale nie zrezygnował. Podeszłam do koni, lekko się ociągając.
Avanious skulił uszy.
-Ej, mały.- powiedziałam łagodnie.- Nie złość się.
Parsknął ze złością i cofnął się wgłąb boksu. Westchnęłam i wtedy poczułam, jak chrapy ogiera delikatnie wplątują się w moje włosy. Odwróciłam się z ciepłym uśmiechem.
-Hej maleńki.
Pogłaskałam go z radością po łbie, a potem poklepałam po szyi i wręczyłam marchewkę, którą przyniosłam specjalnie dla niego. Schrupał ją łapczywie.
Czułam ciepło w sercu, że mogę przynieść mu radość. Był tak spragniony uwagi, że aż się serce krajało. Pogłaskałam go czule i zdjęłam z wieszaczka uwiąz, który podpięłam do jego kantara. Otworzyłam boks szeroko i cmoknęłam. Ogier spokojnie wyszedł z boksu, potem stanął, nastawiając uszy i rozdzierając chrapy.
-Dobry konik.- powiedziałam łagodnie, zachęcając go do ruchu naprzód. Ruszył ochoczo, ale nie miał odwagi, by wyprzedzać. Poprowadziłam go do myjki, gdzie wszedł bez pośpiechu. Przyniosłam szczotki i zabrałam się za czyszczenie.
Ogier zastrzygł uszami, obserwując otoczenie. Nie protestował przy czyszczeniu żadnego miejsca, był bardzo grzeczny.
Dla mnie było to zdecydowaną różnicą, zważając, że mój ogieros Respekt jest jego całkowitym przeciwieństwem. Uśmiechnęłam się pod nosem, bo pomyślałam, że gdyby tutaj teraz stał Res, szczotka zapewne znalazła by się w jego chrapach i trwała by walka, zanim znów bym ją odzyskała.
Natomiast Golden Whispers był bardzo łagodny. Życie, mimo, że tak krótkie, już go sporo nauczyło. Potrzebowałam takiej odmiany. Zdecydowanie.
Poklepałam go, kiedy wyczyściłam jego wszystkie kopyta. Machnął ogonem spokojnie, spoglądając na mnie z ufnością.
-Lubisz to, co?- spytałam cicho, gładząc go po chrapach. Odłożyłam szczotki i poszłam po lonżę.
Ogier nastawił uszy, kiedy do niego podeszłam. Pozwoliłam mu obwąchać lonżę, po czym podpięłam mu ją do kantara i poprowadziłam na lonżownię- round pen- jak kto woli.
Zrzuciłam lonżę na ziemię, zamykając drzwi. Palomino rozejrzał się wokół i lekko zatańczył, kiedy deszcz ze zdwojoną siłą uderzył o kryty dach lonżowni.
-Spokojnie, mały.- odparłam, kiedy zaczął niepewnie parskać. Odpięłam mu lonżę i zamachnęłam się gwałtownie, na co ogier z zaskoczeniem i strachem odskoczył. Puścił się galopem, rozdzierając i zwężając chrapy ze stresem.
Poczułam winę, sumienie mnie gryzło. Ale co. Tak trzeba w join-up.
-Proszę, nie denerwuj się.- szepnęłam cicho, na co zastrzygł uchem.- Nie bój się.
Zwolnił do kłusu. Machał gwałtownie ogonem i niósł łeb wysoko, trzymając się przy bandzie.
Dobrze, tak trzymaj mały. Truchtał kurczowo, nie ufając mi tak, jak przedtem. Rozluźniłam się jednak, wysyłając mu tym sygnał, by zwolnił. Wykorzystywałam mowę ciała, jak to robią konie w stadach.
Widocznie zaskoczony moją reakcją, parsknął. Kłusował jeszcze kilka kółek, a ja zgięłam lekko nogę w kolanie i opuściłam ramiona, przyjmując jeszcze bardziej odprężoną pozę. Zastrzygł uchem i zaczął stopniowo opuszczać łeb do ziemi, przechodząc do stępa.
Sprawiał wrażenie, jakby coś przeżuwał. Jego oczy łągodnie mnie obserwowały, a uszy czujnie łapały najlżejsze odgłosy.
-Tak dobrze.- szepnęłam. Kucnęłam powoli, plecami do ogiera.
Zwolnił, przeszedł jeszcze część koła i stanął.
Czekałam z bijącym sercem na jego reakcję. Pocieszałam się, że będzie dobrze.
Wsłuchiwałam się, trochę zła na serce, które biło mi w głowie, prawie dusząc. Nagle, wśród dębnienia o dach, dało się słyszeć ciche parsknięcie, na które lekko podskoczyłam i sakrciłam samą siebie w myślach.
Jednak po chwili, która wydawała mi się godziną, usłyszałam spokojne, niepewne kroki po piachu. Stanął kawałek za mną, przystając. Niemal widziałam, jak wietrzy powietrze. Po chwili znów ruszył.
I trącił mnie nosem.
Podniosłam się bardzo wolno. Odwróciłam się jeszcze wolniej i ujrzałam duże, złotobrązowe oczy. Delikatnie przejechałam po jego czole, na co uniósł łeb z lubością. Przeniosłam dotyk na oczy, które łagodnie przymknął, akceptując dotyk. Chrapy, dolna warga, uszy. Stał spokojnie, z ufnością, która niemal przebijała przez jego złotą sierść.
-Dobry z ciebie koń, Gold.- powiedziałam cicho.- Możesz na mnie liczyć. Nie zostawię cię samego.
Oparł łeb na moim ramieniu, jakby na potwierdzenie, że wierzy. Poklepałam go po szyi, a potem podpięłam lonżę.
-Chodź, mały. Pobiegasz sobie.- odparłam, kierując go na koło. Szedł spokojnie, lekko się ociągając. Cmoknęłam zachęcająco, na co ruszył kłusem. Dobra, miał tylko lekko przyspieszyć, ale może być.
Opuściłam energię, na co lekko zwolnił. Dobrze, czyli jest skupiony i czujny.
Kłusował ochoczo, a jego długi, biały ogon lekko falował. Uniosłam energię, pogoniając go do galopu.
Nastawił uszy i przyspieszył, galopując spokojnym, kontrolowanym galopem.
-Dobry koń.- zawołałam, na co parsknął.
Poprosiłam go o zmianę kierunku. Wykonał ją bez zarzutu. Skróciłam koło na mniejsze, teraz bardziej wyginał się w moją stronę. Skróciłam ją jeszcze i wykonaliśmy wspólnie woltę, po czym znów odesłałam go na duże koło.
Świetnie mi się z nim współpracowało. Przegoniłam go teraz w drugą stronę.
Nastawił uszy i kazałam mu ruszyć galopem. Zarżał radośnie, machając ogonem. Czułam jego energię, co mnie budowało na duchu. Zwolniłam go mową ciała i kazałam stanąć. W końcu przywołałam go do siebie.
-Świetnie się spisałeś.- powiedziałam, klepiąc go z aprobatą po szyi.
Ruszyliśmy razem do stajni. Kilka koni powitało nas niepewnym rżeniem. Poprowadziłam go przez stajnię i wprowadziłam do boksu, gdzie zrobiłam masaż. Rozluźnił się, na co się uśmiechnęłam i podałam mu kostkę cukru, którą jednak znalazłam. Wyszłam cicho z boksu, zadowolona i szczęśliwa, poszłam odnieść cały sprzęt, jaki rozniosłam po SC.
Post został pochwalony 0 razy
|
|