Bix
Dołączył: 22 Gru 2011
Posty: 44
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Nie 11:25, 25 Gru 2011 Temat postu: 10.09.2011r. Wspomnieniowy spacer po lesie |
|
|
Przechadzając się pomiędzy boksami w stajni, spoglądałam spode łba na moich podopiecznych, myślałam o tym jak bardzo je ostatnio zaniedbywałam. Wysługiwałam się innymi i nie trenowałam zbyt często, nadal nie mam zbytniej ochoty na treningi po męczącym tygodniu, ale pomyślałam, ze skoro mam czas to wypadało by coś zrobić. Weszłam do boksu Nightmare, była zajęta jedzeniem śniadania, nie chciałam jej zbytnio przeszkadzać, więc usiadłam w rogu boksu i czekałam, aż skończy. Po kilku minutach żłób był już pusty, więc mała odwróciła się do mnie i domagała się pieszczot. Podrapałam ją za uchem i wpadłam na pomysł, aby zabrać ją na pieszy spacer do lasu. W stałam więc i poszłam do siodlarni po szczotki, bo przecież z brudnym koniem pokazywać się nie wypada. Czyszczenie poszło sprawnie, założyłam jej kantar, podpięłam lonżę i wyszłyśmy przed stajnię.
- Idziecie na lonżownik ? – Gustav wyrwał mnie z zamyślenia. Stał tak przede mną, świdrował mnie wzrokiem i czekał na odpowiedź. Jego niebiańsko błękitne oczy, jak zwykle wpatrywały się prosto w moje. Ciemne włosy, połyskiwały w jesiennym słońcu, odbijając się nieco złotym kolorem. Mogłabym tak stać i wpatrywać się w niego jak w obrazek przez kilka godzin. – Hej co się dzieje ? – zadał kolejne pytanie, podszedł i czule objął mnie ramieniem.
- Ni, nic, nie idę na lonżownik, idę na spacer – niepewnie się zająkałam i wyrwałam z uścisku. Nie wiem co się ze mną dzieje, czułam się strasznie, że tak go odtrąciłam, ale nie umiałam inaczej. Mam jakąś chorą huśtawkę nastojów, chce mi się płakać. – Chcę pobyć sam na sam z koniem, nic więcej – rzuciłam jakby na pożegnanie i wyszłam za bramę ośrodka. Nie było to miłe z mojej strony, ale Guss to rozumiał, a raczej próbował i nie zatrzymywał mnie. Pewnie teraz będą go gnębić czarne myśli na mój temat, bo zdarzają mi się odruchy masochistyczne, ale nie miałam dzisiaj najmniejszego zamiaru się ranić, chciałam po prostu pobyć z moim pierwszym w życiu koniem, z moją przyjaciółką na łonie dzikiej, no prawie dzikiej natury. Ruszyłyśmy więc ścieżką prowadzącą, w odwrotną stronę niż stajnia Deidre, aby przypadkiem nikogo nie spotkać. Maszerowałyśmy tak kilka minut, gdy doszłyśmy do rozwidlenia dróg, ale ja nie wybrałam, żadnej z zaznaczonych. Zeszłyśmy po niezbyt stromym, ale nie oznaczonym zboczu, po czym szłyśmy dalej slalomem pomiędzy drzewami. Miejsce w które chciałam się udać znałam tylko ja I Gustav, gdyby nie było mnie dłużej niż zwykle, na pewno zaczął by mnie szukać właśnie w tym miejscu. Łąka do której się udajemy, kryje wiele zagadek i wspomnień. Nightmare zachowywała się niebywale grzecznie, to dziwne. Szła za mną w krok w krok i nie próbowała uciec, a z resztą nic dziwnego. To już nie jest ten sam ‘dziki koń’ którego przygarnęłam ze schroniska, a czasem o tym zapominam, zapominam, ile osiągnęłyśmy, o tym, że ona mi zaufała, ja zaufałam jej, darzymy się szacunkiem, jak i wielką miłością. Nigdy nie zapomnę tego jak walczyłam, o jej adopcję. Stanęłyśmy na chwilę, spojrzałam na nią, pogłaskałam po czole i.. odpięłam lonżę. Mogła uciec, miała wybór, ale szła dalej za mną. W końcu doszłyśmy na łąkę. Było tu pięknie jak zwykle, ponieważ mocno świeciło słońce to trawa była sucha, więc usadowiłam się pod okolicznym drzewem i rozkoszowałam się widokiem Mary skubiącej już nie tak zielonej trawy i zapachem lasu. Czas mijał błogo i zdecydowanie za szybko, podczas pobytu tutaj zawsze rozmyślam kilka razy intensywniej, co skutkuje totalnym wyłączeniem się. Gdy się ocknęłam poczułam, że po moim policzku spływa kilka ciepłych kropel słonej wody, łez. Ja leżałam, leżała i Mara, zaraz obok mnie. Jakby mnie strzegła, po chwili miałam już jej łeb na kolanach. Znowu się popłakałam, tak bardzo kocham tego konia, a tak mało poświęcam mu uwagi. Mocno się do niej przytuliłam, poleżałyśmy jeszcze tak chwilę po czym powolnym tempem wróciłyśmy do domu. Odprowadziłam ją do stajni, pocałowałam w gorące chrapy i poszłam do domu coś zjeść i przeprosić Gussa.
Post został pochwalony 0 razy
|
|