|
|
Autor |
Wiadomość |
Eviline
Dołączył: 13 Gru 2011
Posty: 32
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Czw 13:13, 02 Sie 2012 Temat postu: 18.03.11r - Długodystansowy trening wyścigowy. |
|
|
Zwlekłam się z łóżka koło dziewiątej rano. W końcu odpuściłam komórce które już od siódmej rano dzwoniła do pięć minut przypominając mi że mam wstać. Zaspana podeszłam do szafy wyciągając swoje czarne bryczesy z czarną bluzą i koszulką. Skierowałam się do łazienki tam wykonując poranną toaletę i przebierając się. Schodząc po schodach do stajni było słychać w biurze jakieś rozmowy a reszta dziewczyn albo spała albo się rozjechała choć może również były na treningach. Przeszłam do siódmego boksu mojej Wiśniowej pociechy. Ogier podniósł łeb i skulił uszy parskając i mimowolnie cofając się.
- Ej no mnie nie poznajesz? - Zaśmiałam się cicho wyciągając rękę w jego stronę. Ogier natychmiastowo podłożył łeb pod rękę. Uśmiechnęłam się delikatnie głaskając przy okazji poprawiając mu grzywkę która już trochę urosła.
- Zebrą to ty długo nie pobędziesz chyba że znów ci zetniemy grzywę Młody. - Rzuciłam w jego kierunku po czym poszłam do siodlarni po sprzęt i szczotki. Był z tym mały problem gdyż po przeprowadzce straciłam orientację w wieszakach jednak szybko odnalazłam tabliczkę z napisem "Wiśniowy Potok" a pod nią ogłowie, siodło i skrzynkę z przyborami pielęgnacyjnymi. Jakoś się zapakowałam i zatachałam wszystko do Wiśni układając to w jakimkolwiek porządku. Otworzyłam skrzynkę by była w gotowości i chwilę później otworzyłam boks Potoka. Złapałam lekko jego kantar wyprowadzając go na korytarz. Ogier jak zwykle unosił wysoko nogi niemalże dotykając przednimi klatki piersiowej a tylnymi brzucha. Przyczepiłam go do dwóch uwiązów. Wyciągnęłam z kuferka trzy szczotki zając ogierowi jedną by się nią jakoś w czasie oporządzania zajął. Wyczyściłam go starannie zauważając że jego sierść nie była wcale tak pozaklejana i pobrudzona jak zazwyczaj. Poklepałam go po łopatce odstawiając szczotki. Wzięłam kopystkę podchodząc do Wiśniowego. Jak zwykle przejechałam rękę od klatki piersiowej po kopyto. Zawsze tak robiłam gdyż inaczej by tej nogi nie podniósł. Przeczyściłam mu kopyta i zabrałam się za siodłanie. Lekkie zielone siodło wyścigowe założyłam szybko i bez najmniejszego problemu. Dociągnęłam i zapięłam popręg. Zabrałam ogierowi szczotkę szybko zakładając maskę oraz ogłowie. Nie było źle. Na końcu założyłam ochraniacze i zdjęłam kantar. Odsunęłam się nieco i przyjrzałam Wiśniowemu.
- W zielonym ci do twarzy - Zaśmiałam się wyprowadzając caplującego ogiera który tańczył niemiłosiernie skazując mnie na przyśpieszenie kroku do energicznego mimo iż dopiero co wstałam. Najgorsze było to że parskał i głośno rżał do klasy czasami nawet unosząc się n tylnych kopytach. Westchnęłam. Na zewnątrz wsiadłam na młodzika który od razu zerwał mi się do kłusa w stronę toru. Zawsze tak wybija w kłusie że nie sposób przeprowadzić normalną jazdę. Zaczęłam się mozolnie rozciągać by rano móc wstać. Wjechaliśmy na tor robiąc w jednym określonym miejscu kilka kółek kłusem dla rozgrzewki i ustawiliśmy się w bramce. Ogier jak zwykle zaczął się wręcz trząść i rżeć donoście mimo iż z nikim innym się nie ścigaliśmy. Chwilę później usłyszałam ten nieprzyjemny wręcz przeszywający dźwięk i otwarcie bramki. Ogier wyrwał się do przodu jakby coś w niego wstąpiło. Od razu zaczął galopować przy bandzie a jego galop pokrywał mnóstwo terenu i powoli się wyciągał. Ja zaś widziałam przed sobą tylko zamazany obraz mimo iż miałam tzw. gogle gdyż z taką prędkością i tak ledwo co nadążałam si skupić ale to nam nie przeszkadzało. Na zakręcie Wiśnia nieco zwolnił by się nie poślizgnąć ani nic. Dalej znów przyśpieszył. Po pierwszym kole został jeszcze jeden zakręt i prosta. Chwyciłam wodze jeszcze mocniej tak samo trzymając się staranniej gdyż wiedziałam że ogier za zakrętem wrzuci taki bieg przy którego zmianie ciężko się utrzymać. Zwolnił na zakręcie i... Prosta. Tu już jego ciało wyciągnęło się maksymalnie a Wiśniowy przyśpieszył ostro kryjąc mnóstwo terenu. Niemalże to niemożliwe że jeszcze jakieś 60 metrów dalej narzucił ostrzejsze tempo i przekroczyliśmy linię mety. Spokojnie zwolniliśmy do kłusa. Ogier dyszał dość ciężko przez chrapy. Poklepałam go rzucając mu pochwały. Przeszliśmy do stępa. Wyjęłam nogi ze strzemion opuszczając i prostując nogi. Ogier szedł żwawo i rytmicznie ale teraz ten rytm był dla mnie przyjemniejszy niż zwykle. Zadowoleni wróciliśmy do stajni.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
gRed v1.3 // Theme created by Sopel &
Programosy
|